Minęło dziesięć lat już! Wprost nie do wiary, ale teraz . teraz! czas mija o wiele prędzej niż wtedy, jeszcze 10. lat temu spokojnie wędrowałem na Karczówkę, a 11, 12, 13 etc. -wręcz włóczyłem się tam godzinami.
Czas nabrał tempa właśnie wtedy,tak jakoś potem - po śmierci Księdza Zygmunta K. (81) z Karczówki, a cała nasza historia, niewiele dłuższa niż rok! - oddziałuje wciąż i jakby silniej, a w każdym razie inaczej niż wtedy.
Ksiądz Zygmunt najskromniejszy kapłan tutaj, dawno już nie odprawiał mszy - bo właściwie był głuchy.
..wtedy odkryłem Jego tajemnicę, że jednak odprawiał msze swoje i dla Pana, po cichu i można powiedzieć, słyszał jakoś organy i chóry wiernych, jak LvB swoje koncerty; wewnętrznie.
Siedziałem dwa, albo trzy razy w Kaplicy św.Barbary na swoich medytacjach - i dopiero za którymś razem mnie zauważył.
Jego miejscem tego misterium był przedsionek Kościółka, a ołtarzem podest pod Krzyżem Zbawiciela.
..
Był trochę speszony wtedy, jakoś szybciej skończył i dal mi znać na migi,żebym zaczekał.
Jego cela klasztorna, to była prawdziwa cela klasztorna - mieściła się właściwie poza klasztorem, w osobnym korytarzu na zapleczu Kościółka; mógł swobodnie wchodzić i wychodzić gdzie chciał, kiedy Kościołek był otwarty.
..
Za trochę wrócił z paroma książkami i naręczem czasopism.
Ułożył to wszystko na półce pod Krzyżem i.. nawet nie patrząc na mnie pobiegł truchcikiem do swojego korytarza.
..
Czasopisma to były jeszcze przedwojenne roczniki ze dwa Przewodnika Katolickiego i Rycerza Niepokalanej .
Odziedziczyłem po matce kilka roczników Przewodnika i zaczytywałem się kiedyś, lecz teraz bylem sceptyczny.
Za to książki były super, bo trudne do odczytania; gotyk.
Książki wziąłem wszystkie, a Przewodnika.. i Rycerza..po parę numerów.
Zszedłem z góry, dziwnie tym poruszony.
..
Ta historia zaczęła się powtarzać; jakbym odbierał sygnał wędrowałem na górę, a tam na półce pod Krzyżem czekały książki i czasopisma, coraz ciekawsze i było ich coraz więcej.Co znamienne; w każdej z nich na kartonikach były wydrukowane dużymi stemplami błagania; "Panie Boże, Duchu Swięty, - ..Zbaw..", albo "Zmiłuj się nad nami" - a na odwrocie kategoryczne wezwania; "Niszczyć Grzech !". Wszystko wersalikiem.
Księdza czasami spotykałem..ale tylko coś mruczał do siebie i szybko znikał.
Dziwak był, ale spotkał też dziwaka, i w ten sposób się polubiliśmy.
Potem zaczęły się pojawiać prace monograficzne, a wreszcie; Jego karteluszki. Przedziwne notesiki, ze zwykłych szkolnych zeszytów. Czasami ciekawe, ale - " nie z tego świata.."
..
Wciągnąłem się; odbierałem sygnał, wędrowałem i co najmniej połowę z tego co wykładał śp.Ksiądz Zygmunt znosiłem na dól - ale, zdawałem sobie sprawę, że to nie może długo trwać; moja klitka była i tak ciasna, a stała się trudna do wytrzymania; jakiś zaduch, jakby stęchlizna; musiałem suszyć, część wysyłać gdzieś na wieś, część do piwnicy..
..
Faktycznie nie trwało to dłużej niż rok; w marcu 1999 Ksiądz Zygmunt pośliznął się w refektarzu i uszkodził staw biodrowy.
Jeszcze trzy miesiące się męczył, potem zapalenie płuc i 5 lipca 1999 zmarł.Pochowano Go na Cmentarzu Nowym, była Jego siostra, płakała. Potem dowiedziałem się, że Ksiądz Zygmunt był "
mgr.inż. "- a święcenia kapłańskie przyjął pózno, po 30 roku życia.
..
Owczesny Rektor Karczówki a zarazem Proboszcz ks.Aleksander O. kazał uporządkować papiery Zmarłego, a specjalna Komisja z Prowincji Pallotynów sporo wywiozła dla inwentaryzacji - w tym Dzienniki Księdza Zygmunta.
Przecież nie wszystkie.
..
Choć na górę zachodzę teraz wyjątkowo, nasza tajemna ścieżka , Drogi Księże Zygmuncie jest coraz wyrazniejsza, tak jak i my, stajemy się coraz bliżsi.
Coraz wyrazniejsi.
Szybsi.